Powtórne narodziny
Nowiny z życia Ks. Marka Krysy, SMA
23 lutego 2018

Potrzeba by coś umarło, aby coś nowego mogło się narodzić. Tak jest w przyrodzie, ale również i w życiu człowieka. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, to pragnę poinformować, że od kilku miesięcy jestem już w Afryce, a dokładniej w Tanzanii. Jest to nowy etap w moim życiu. Po 15 latach spędzonych w Polsce, udało mi się na nowo powrócić na afrykański ląd. Mimo, że Afryka nie jest mi obca, to jednak po tak długiej nieobecności wiele się tu zmieniło, a tym bardziej, że tym razem jest to Afryka Wschodnia.
Na nowo odkrywam piękno tej ziemi, zachwycam się otwartością i gościnnością, przyglądam, słucham i zadaję sobie nowe pytania. Muszę stwierdzić, że jest duża różnica między Afryką Zachodnią a Wschodnią, szczególnie w bogactwie kultury tradycyjnej. Mimo tego na każdym miejscu czuję, że jestem znów w Afryce. Kontrast między ludźmi biednym a bogatymi jest duży i wszechobecny. W miastach oprócz taksówek osobowych i busów (dara-dara), jako środków transportu publicznego używa się motorów (piki-piki) i nowego dla mnie środka komunikacji, czyli boda-boda, tj. motoru na trzech kółkach z zabudowaniem, który legalnie może przewozić trzy osoby. Jest praktyczny, bo nie potrzebuje dużo miejsca, co często jest bardzo przydatne szczególnie w miastach, gdzie jest duży ruch. Na wioskach dominują rowery i trochę piki-piki, ale też często chodzi się pieszo. Można też spotkać bardzo ciekawe obrazy z życia tutejszych ludzi, które dla nas są nie do wyobrażenia, np. transport czterech skrzynek sody (napojów) na rowerze, trzy bądź cztery osoby na motorze, dwa worki cementu na głowie lub w nowym eleganckim supermarkecie biedny człowiek pchający duży dwukołowy wózek roboczy do transportu drzewa lub bidonów z wodą.
Obecnie, w wielu regionach Tanzanii powoli rozpoczyna się pora deszczowa. Miejscami jednak trwa ogromna susza. Ludzie na głowach, wózkami bądź osłami transportują kilometrami wodę. Tu dopiero człowiek docenia dar wody (czego w Europie mamy pod dostatkiem), gdyż każdy litr jest niemalże na wagę życia! Przejeżdżając przez tereny wysuszonej sawanny, widziałem wiele martwych zebr, które najprawdopodobniej padły z braku wody.
Mimo tych kilku smutnych obrazów z tego krajobrazu, to w większości widać radość ludzi. Po każdej Mszy świętej jest posiłek, nawet w najbiedniejszych wioskach, jako wyraz wdzięczności i gościnności. Czasami mam wyrzuty sumienia, gdy pomyślę, iż niewiele mają, a jeszcze dzielą się ze mną. Lecz wyrządziłbym im jeszcze większą przykrość, odmawiając gościnności. Czynią to z serca, na każdym kroku widać ich wdzięczność, otwartość i radość. W jednej wiosce była zapowiedziana Msza święta między 17.00 a 18.00, ale ponieważ droga była trudna i długa, dojechaliśmy na 19.30 myśląc, że ludzie już się rozeszli. Jakaż niespodzianka na nas czekała?! W kościele było pełno ludzi śpiewających i oczekujących na Eucharystię, a przed wejściem dzieci radosnym śpiewem i tańcem witające kapłana. I jak ich nie kochać?
Pragnę podziękować wszystkim, których spotkałem, z którymi pracowałem i którym wiele zawdzięczam podczas mojego długiego pobytu w kraju ojczystym. Za Waszą obecność i pomoc serdecznie dziękuję, a Bóg Miłosierny niech Wam błogosławi każdego dnia. Będąc tutaj nie zapominam o Was i proszę także o dalszą pamięć i modlitwę. Obecnie uczę się języka suahili, który ponoć nie jest trudny do nauki, gdy się ma 25 lat i trochę zdolności językowych. Ja mam ciut więcej lat i brak zdolności. Wierzę jednak, że z Bożym błogosławieństwem i Waszym wsparciem modlitewnym, nie będę miał większych trudności, bym mógł owocnie i z radością pracować pośród tych ludzi, niosąc im Ewangelię i sprawując sakramenty.
Korzystając z tego, że mamy Adwent, czas czuwania, życzę Wam, by Maryja nasza Matuchna czuwała nad Wami, a Jezus niech się na nowo rodzi w Was, wypełniając Wasze serca pokojem i miłością.